piątek, 9 maja 2014

Rozdział 1

Zastanawialiście się co stanie się z duszą człowieka po śmierci ? Właśnie ja się tym zajmuję. Zacznijmy jednak od początku. Mam na imię Naya mieszkam w Akademii , ale nie uczę się tam. Skończyłam naukę. Jestem wysłanniczką Hel bogini która rządzi światem zmarłych- Helheim .To miejsce dla dusz których ciała umarły ze starości lub w inny 'normalny' sposób.Ludzie którzy umarli śmiercią chwalebną (a właściwie dusze)zostają przeniesione do Asgardu przez walkilrie (anioły) .
Nie jestem śmiercią. Co to , to nie. Ja tylko transportuje dusze . Jestem walkirią ale mniejszego stopnia. Nie nazywamy się 'walkiriami' nazwa została nadana tylko aniołom które transportują dusze poległych w walce . My nazywamy się Przewodnikami. Pokazujemy drogę dla dusz , ludzi którzy popełnili samobójstwo , umarli na jakąś chorobę lub coś w tym stylu.
Zmieńmy temat ! ( chociaż na chwilę) Jestem niska i nie lubię gdy ktoś mi to wytyka. Mam ciemne włosy i zielone oczy. Pogodno są hipnotyzujące.
Zazwyczaj jestem uśmiechnięta , to jednak zależy.
Właśnie siedzę w aucie z Nickiem. Nick to wysoki brunet z lekkim zarostem , ma dwadzieścia cztery lata więc jest o trzy lata starszy. W ludzkich latach , oczywiście. W naszych latach to ja jestem starsza o ... kilkanaście lat.
Jedziemy na wyznaczoną misję. Po dusze jakiegoś staruszka który umarł na zawał. Właściwie to jesteśmy na miejscu. Wysiadam i razem ze swoim wojownikiem idę w stronę domu. Wojownik to osoba która towarzyszy Przewodnikowi i w razie niebezpieczeństwa - ochrania. Coraz częściej w drogę wchodzą nam Przeciwni lub Upadli. To to samo , osoby które chcą wziąć daną dusze do piekła. Tam z niej stworzą nowego Upadłego.
Sama też uczyłam się walczyć , jednak moje umiejętności są ...hymm... Na poziomie minimalnym. O ! Jeszcze wspomnę że takich osób jak ja jest trochę. Każdy z nas ma wyznaczony rejon , a nami wszystkimi włada Hel. Jestem śmiertelna można mnie zabić , mój wygląd jednak się nie zmienia dopuki pełnie daną mi role.
Jest! Dusza porusza się powolno nad ciałem starszego człowieka. W domu czuć miły zapach ciasta. Tak , obok na stole leży świerzo upieczony placek . Starszy pan ( już nie żywy) ma na sobie rękawice kuchenne. Wróćmy do duszy. Przypomina ona reklamówkę puszczoną na wiatr. Taką jednorazową. Chichach nie. Jest bardziej... Niesamowita. Porusza się płynnie , trochę jak ... mąka na wietrze. Wydaje się być lekka i miękka jak... chmura. Jest śliczna. Wyciągam z torby kwadratowy pojemnik z czerwonym proszkiem który przyciąga jak magnez duszę do siebie.
 Chłopak , jako mój obrońca rozgląda się pilnie. Gdy dusza już prawie jest w 'nowym domu' słyszymy otwierane drzwi. Na chwilę patrzymy po sobie po czyn chłopak od razu chwyta broń , nie pistolet a miecz. Niektórym nie da sin zrobić nowoczesnym zabawkami.
Słyszę kroki. Dwie osoby. Cholera ! Jest! W końcu dusza znajduję się w pojemniku. Chowam ją do torby i cofam się aż do okna. Weszli do pokoju. Dwóch wysokich mężczyzn ubranych na czarno , ich oczy są tego samego koloru. Od razu zaczyna się walka. Trwa to krótko. Ja nadal z przerażeniem na twarzy siedzę w koncie. Jeden z 'czarnych' pada.
 Jest dobrze - myślę. Jak zawsze gdy tak myślę staje się coś strasznego.. Nick ugodził Dużego w prawą rękę , a ten z całej siły uderza bronią w klatkę Nicka. Słyszę tylko krzyk chłopaka , mimowolnie nie mrugam. Chłopak upada a z jego klatki zaczyna się sączyć czerwona substancja - krew. Duży idzie w moją stronę, nie mogè się otrząchnąć.

 Ci robić ?! Ja tu zginę! Łapię się parapetu i palcami przejeżdżam po czymś zimnym , metalowym. To jakiś pręt lub łom. Teraz albo nigdy! Krzyczę w duchu. Łapie go i rzucam się na Dużego. Wkładam w to całą siłę , nie spodziewał się. Trafiam go w twarz. Upada. Moja szansa.  
Czym prędzej chce wybiec z domu. Jadnak zatrzymuję się przy ciele Nicka. Nie zdążysz mu pomóc- mówi głos w mojej głowie. Chwytam go obiema rękami ( w których już prawie nie ma siły) i ciągnę w stronę wyjścia . Gdy wrzuciłam jego ciało ... To znaczy : gdy wsadziłam go do samochodu , a ja siadałam za kierownice z domu wyszedł tamten Upadły. Przeklinam ponownie i ruszyła zostawiając go za sobą.
 - A ty -zwróciłam się do leżącego wojownika,która twarz odbijał się w lusterku- jeśli umrzesz to cie zabije!- zagroziłam mu. Nie miałam czasu by myśleć czy to logiczne. Moje serce biło jak oszalałe. Obyś przeżył - powtarzam. Szybko wyskakuję z auta i przy jednym z wielkich drzew ( ciągnąc za sobą Nicka) otwieram portal i jal strzała w niego wchodzę.
 Jestem w Helheim. Od razu w moją stronę biegnie kilku strażników. Biorą ode mnie Nicka , a ja szybko pędzę do Merit by oddać jej duszę. Gdy widzę kobietę po prostu rzucam jej pojemnik , a ona ledwo łapie. Biegnę w stronę szpitala gdzie strażnicy poszli z chłopakiem. 
- nie możesz tam wejść- mówi ten przy wejściu. Warczę na niego. 
- oczywiście że mogę - wchodzę do pomieszczenia gdzie czuć ten specyficzny lekarski zapach. Na stole leży ciało , które właśnie w tej sekundzie zostaje przykryte białym prześcieradłem.
 - Gidzina zgonu 22:38 - oznajmia po czym całe to pomieszczenie przeszywa mój krzyk.
- nie !- potem jedna z pielęgniarek wbija mi coś w ramie i upadam. Upadam do ciemnej wody która próbuje mnie utopić w moim własnym smutku... Jeszcze chwile przed zamknięciem oczu szepcze 'nie...' i wszystko znika .



1 komentarz:

Dziękuję za KAŻDY komentarz ♥
Cieszą mnie i wspomagają wenę :)